Obserwatorzy

środa, 10 kwietnia 2013

Zakwasowana



W wielu moich postach wspominałam, że moja cera do 
najłatwiejszych w pielęgnacji nie należy. Jest mieszana, z 
zaskórnikami, ma nierówny koloryt i jest podatna na zapychanie.
Kilka lat temu przeszłam kurację dermatologiczną z antybiotykami 
i zabiegami u specjalisty.

Dość dobry efekt po kuracji utrzymuje się do dzisiaj. Jednak nie
zmienia to faktu, że skóra mojej twarzy, dekoltu i pleców jest silnie
zanieczyszczona. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i 
poprawić wygląd swojej cery i co za tym idzie swoje samopoczucie.


Postawiłam na domową kurację kremem z kwasem. Na twarz i dekolt
używałam krem z Uriage, a na plecy krem z Pharmaceris. 


Zacznijmy od tego pierwszego. Krem z Uriage pochodzi z serii Hyseac.
Jest to seria przeznaczona dla skóry mieszanej, tłustej, trądzikowej z 
tendencją do zaskórników.


Jego zadaniem jest redukcja zaskórników i rozszerzonych porów.
Działa przeciwzapalnie i regulująco na sebum. Ma złuszczać naskórek
 i dzięki temu mamy mieć mniej wyprysków i blizn po nich.



W swoim składzie zawiera wodę termalną Uriage, kompleks hydroksykwasów:
- 2% kwas jabłkowy,
- 6% argininian glikolowy,
- 7% ester kwasu jabłkowego, 
wyciąg z wierzbownicy, piroktonian olaminy, fitosfingozyna.
Krem używamy tylko i wyłącznie na noc, ponieważ kwasy nie reagują dobrze ze słońcem.




Krem zamknięty jest w tubie o pojemności 40 ml. Kosztował mnie ok. 45 zł w SP.
Jego zapach jest bardzo delikatny. Ma mleczo-biały kolor i dosyć płynną konsystencję.
Jeśli chodzi o jego działanie i moją opinię na temat tego kremu to jest bardzo pozytywna.
Krem używam od około 3 tygodni i mogę powiedzieć, że
zdecydowanie poprawił kondycję mojej skóry. Skóra twarzy i dekoltu się 
wygładziła i oczyściła. Na początku zauważyłam wysyp krost, które
bardzo szybko zaczęły się goić. Jak jakaś niespodzianka mi wyskakuje
to jest mniejsza i szybciej znika, dzięki temu kosmetykowi.
Skóra lepiej też przyjmuje wszelkie maseczki i składniki aktywne z innych 
kosmetyków. Krem nie jest agresywny i nadawałby się także do 
wrażliwej cery.

Jedyne z czego się nie wywiązał to zmniejszenie rozszerzonych
porów. Być może potrzebuje na to jeszcze więcej czasu.
Podsumowując daję mu 4,5/5.


Pomimo, że lubię testować nowe kosmetyki nie zdecydowałam się
na zakup drugiego kremu. Krem z Pharmaceris miałam okazję testować
dzięki konsultantce z SP, która wręczyła mi mnóstwo próbek tego kremu.




Teraz ostały się tylko dwie :(. Dzięki tym próbką miałam okazję w tym samym
czasie mogłam wypróbować dwa kremy o podobnym działaniu. Dla Pharmacerisa zostały
moje plecy. Zdecydowanie większe wyzwanie niż moja twarz.
Krem pochodzi z serii Sebo-almond peel 5% krem peelingujący.
Jest to pierwszy stopień złuszczania (dostępna jest także wersja 10%). 
Jego zadanie jest podobne jak kremu z Uriage.




Zawiera w swoim składzie 5% kwas migdałowy, sok z cytryny i peelingujące
mikrogąbeczki. Należy go również nakładać na noc. Muszę przyznać, że
swoim działaniem bardzo przypomina krem z Uriage. Skóra pleców stała się
wygładzona, krosty zostały złagodzone lub zniknęły. Jako, że na plecach zmian
trądzikowych miałam i mam zawsze więcej muszę przyznać, że
krem spokojnie sobie daje z nimi radę. 



Mam wrażenie, że krem z Pharmaceris jest bardziej wydajny. Jego
koszt jest też mniejszy, bo pełnowymiarowe opakowanie można kupić
już za 25 zł. Moja ocena to 5/5.


Podsumowując oba kremy są rewelacyjne. Podejrzewam, że gdy skończy mi
się krem z Uriage, kupię Pharmaceris. Ale tylko z czystej ekonomii, ponieważ
u mnie powierzchni do smarowania jest sporo :). Jednak oba kremy są godne polecenia.

A Wy używacie tego typu kremów?




12 komentarzy:

  1. wypróbowała bym, choć na razie używam Effaclar Duo

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście nie mam większych problemów z cerą ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę, w końcu jakieś skuteczne specyfiki :) Szkoda, że nie wiedziałam o istnieniu tych kremów, jak miałam problemy skórne, pewnie zapobiegły by brzydkim bliznom :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze wiedzieć, że nie warto przepłacać. Przydałoby mi się na moje otwarte pory. Większych problemów nie mam, czasem mi coś wyskoczy. ale pory to masakra... no i cienie pod oczami:(

    OdpowiedzUsuń
  5. tego typu kremy porzuciłam, używam tylko DLA Niszcz Pryszcz (łagodny i świetnie nawilża)
    i kwasów - mleczka pilingującego GlySkinCare 5% - je ze 3 - 4 razy w tygodniu

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja ostatnio kręcę się koło tych kremów z Pharmaceris, ale nie wiem czy kupić 5 czy 10 % i czy w ogóle jest sens robić tego typu oczyszczanie o tej porze roku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie uzywalam kwasow, troche sie boje :)

    OdpowiedzUsuń
  8. 25 zł to jest nie jest najgorsza cena jak za krem który jest tego wart :)
    Niektóre kremy z Vichy (chyba) są po ok 100zł to dopiero kosmos :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja nigdy nic nie miałam z kwasami.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rzeczywiście 25 złoty to nie jest dużo na coś co ma na pomóc ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba powinnam się na nie skusić :).

    OdpowiedzUsuń